„Parszywa zgraja znowu rozrabia” – recenzja TBB S01E01

„Parszywa zgraja znowu rozrabia” – recenzja TBB S01E01

Autor: Merduk

Dzień Gwiezdnych Wojen, 4 maja. W tak cudownym dniu niezliczonego grona fanów gwiezdnej sagi oddany nam został serial animowany „The Bad Batch” (polski tytuł: „Parszywa zgraja”).

Nie jest to nasze pierwsze spotkanie z oddziałem zmodyfikowanych klonów kryjącym się pod kryptonimem Force 99. Mieliśmy już z nimi do czynienia w siódmym sezonie serialu „Wojny Klonów”. Teraz otrzymali swój własny serial.

A jaki był ten pierwszy odcinek? Postaram się oddać wszystkie swoje przemyślenia, starając się jednocześnie nie spoilerować.

Od samego początku wiemy, w którym miejscu zaczyna się historia i – z uwagi na dalsze wydarzenia – jest to w mojej ocenie słuszny wybór. Walka z przeciwnikiem, odpoczynek w „domu”, próba na poligonie pod czujnym okiem przedstawiciela władz – wszystko jest powiązane, spójne.

Można zaobserwować, iż nasi bohaterowie nie tylko różnią się bardzo wyglądem od standardowych klonów, ale również ich zachowanie, sposób bycia i podejście do niektórych spraw jest inne, co powoduje spięcia z regularnymi oddziałami. Ale i w Force 99 dochodzi do rozłamu, który stał się pokłosiem wydarzeń z początku odcinka. Bardzo znamiennych dla całej Galaktyki wydarzeń… Członkowie oddziału muszą podjąć decyzję, która z pewnością zaważy na ich dalszym losie, a nie będą decydować tylko o sobie, ale także o nowym bohaterze, który dołączył do oddziału. Bo właśnie! Pojawia się bohater, którego dopiero poznajemy zarówno my, jak i sami dotychczasowi członkowie Force 99. Bohater, który jest zagadką, ale też osobą ciekawą świata i z pewnością głodną przygód. Pewne jest jeszcze jedno – lubi piasek. Zdecydowanie.

Jeszcze parę słów o oprawie – obrazie i muzyce. Grafika serialu jest wzorowana na tej z siódmego sezonu „Wojen klonów”. Bohaterowie nie mają ostrych linii w rysach twarzy, kolory wydają się bardziej żywe, a praca kamery jeszcze lepsza. Już teraz widać, że w nowym serialu twórcy będą się opierać na tym, co udało się stworzyć w finałowym odcinku „Wojen klonów”. Muzyka natomiast łatwo wpada w ucho, jest w niej coś, co sprawia, że mógłbym słuchać jej non stop.

Warto było czekać na ten serial. Każdy fan, oglądając ten odcinek, powinien być zadowolony. Fabuła zazębia się z wydarzeniami przedstawionymi w Epizodzie III i uważam, że wpasowuje się w nie idealnie. Ja będę niecierpliwie oczekiwał kolejnego odcinka, możecie być pewni.

Tytuł pierwszego docinka: Aftermath / Pokłosie

Produkcja wykonawcza: Dave Filoni 

Reżyser nadzorujący: Brad Rau

Scenariusz: Jennifer Corbet, Mat Michnovetz 

Muzyka : Kavin Kiner 

Grafika :https://pl.pinterest.com/pin/1008595279018243547/